IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  ZalogujZaloguj  RejestracjaRejestracja  


Share
 

 Poddasze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeSob Lut 27, 2016 9:31 pm

Jedyną lekcją, jaką Szafir była skłonna wynieść z całej sytuacji było to, że powinna staranniej dobierać groźby. Durna, przez cały czas próbowała zachowywać się za bardzo po ludzku. Może i dziewczyna nie miała wprawy w zabijaniu ludzi, ale na wsi tłukła się znacznie częściej, niż Rook mógł to podejrzewać. A zwierzęta nie miały takich oporów przed próbami sprania jej skóry jak chłopi, którzy bali się jej pani. Więc nieraz straciła trochę kudłów, gdy była w kociej postaci. Ale dzięki temu umiała wykorzystać zęby i pazury.
Przez cały czas słuchała złodzieja. Nawet wyglądało, jakby robiła to bardzo uważnie. Była prawie pewna, że Gawron nie zabije jej, ani nie oszpeci. W końcu dlaczego miałby uszkadzać swoją "zabaweczkę"? Dlatego układała powoli w głowie plan. Mogła bez najmniejszych wątpliwości stwierdzić, że złodziej miał ochotę jeszcze się z nią zabawić tej nocy. Więc mogła założyć, że nie chciał jej poturbować. Nóż na szyi był nieprzyjemny, ale prędzej pewnie sama by się nim skaleczyła, niż zrobiłby to mężczyzna. Ale mógł zrobić. Dlatego zielarka leżała grzecznie i tylko wykrzywiła z niezadowoleniem usta przy instrukcjach, jak miałaby udawać psa na zawołanie.
Rozkaz szczekania był dla niej "lekką" przesadą. Ani myślała słuchać takiego polecenia. Była Kotem Czarownicy, do cholery! Była wściekła. Bardzo, bardzo, bardzo wściekła. Nie mogła po prawdzie położyć po sobie uszu, ani zjeżyć sierści. Ale mogła za to syknąć, co też uczyniła. Nie było to jednak jej zwyczajowe syczenie. Tym razem włożyła w to naprawdę wiele serca. Gawron mógł to stwierdzić nawet bez światła. Po pierwsze - jej oczy rozbłysły jeszcze silniej, niż wcześniej, gdy źrenice rozszerzyły się tak, że zasłaniały właściwie całe tęczówki. Po drugie - zaraz po tym syknięciu zaczęła warczeć po kociemu, z lekko rozchylonymi ustami. Po trzecie - złodziejaszek wciąż trzymał jedną dłoń na twarzy dziewczyny. Niby nic wielkiego, ale dzięki temu mógł wyczuć, jak na jej policzkach pojawiło się delikatne kocie futerko. Ot, drobny skutek uboczny trochę zwiększonych we wściekłości kłów.
Blondyneczka wykorzystała też fakt, że wciąż trzymała rękę na karku kochanka. Może nie miała imponujących, zakrzywionych pazurów, ale odruchowo zacisnęła palce tak, jakby mogła wysunąć swoją tajną broń.
- Z nożem każdy głupi jest cwańszy. Odłóż go, to zobaczymy, sukinsynu. - Warknęła prowokacyjnie, licząc na jedną tylko okazję. Potrzebowała tylko jednej szansy, aby złapać zębami za szyję łotrzyka. Nie miała w planach przegryźć mu gardła, co to, to nie. Nie była jakimś chędożonym wampirem. Zamierzała normalnie, po kociemu, poddusić drania, albo chwycić tylko pewnie za kark i szarpnąć głową w próbie złamania mu karku. To był zwyczajowy element kocich bójek, który z reguły nie dawał oczekiwanych rezultatów. Gibkość tych zwierząt potrafiła być czasem niezwykle denerwująca. Ale na Gawrona powinno zadziałać śpiewająco. Gdyby tylko proporcja sił była inna. Drobna dziewczyna z pewnością nie mogłaby złamać mu kręgosłupa, ale trochę potargać? Czemu nie?
Wolną dłoń, pozbawioną noża, przyłożyła do piersi mężczyzny w podobny sposób, jak ułożyła tą na jego karku. Może i nie myślała zbyt wiele, ale chociaż miała swój honor i była zdeterminowana nie dać się tak poniżyć.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeSob Lut 27, 2016 10:36 pm

Nieszczęśliwie dla przemienionej, jej opór okazał się być wyłącznie zguby. Jeszcze mocniej podsycił żądzę łotrzyka, który i tak już nie bardzo nad sobą panował, a także sprowokował do zaprawdę niegodziwych czynów.
- Ha... Ha ha ha ha... HA! - roześmiał jej się prosto w twarz, prostując się nieco przy tym nieco i zdejmując przedramię z ciała dziewczęcia, by po chwili z siłą wbić pięść w twardy siennik, tuż przy jej twarzy. Łajdak uczynił to z siłą, która bez problemów pozbawiła ją przytomności w przypadku bezpośredniego trafienia. Była to jednak tylko i wyłącznie manifestacja siły, której człek miał w nadmiarze i którą z łatwością mógł sterować dziewczęciem. Szczęśliwie, czy też zamierzenie, ostrze noża było skierowane wtedy w drugą stronę, bowiem w innym przypadku złodziej był w stanie oddzielić jej pustą główkę od tułowia... choć na tym mu akurat nie zależało.
- Bez noża, mówisz? A co się stanie, jeśli... - warknął groźnie i odchylił się nieco w tył, tym samym odrzucając ostrze za siebie. To z metalicznym brzdękiem upadło na drewniana podłogę dobre kilka metrów od łózka, w ten sposób ogłaszając nowe rozdanie kart.
- Więc co zrobisz teraz... gdy go nie mam? - pytanie to, przepełnione niemałą kpiną, dodatkowo podkreślone zostało zaborczym ruchem lędźwi Gawrona. Ten, nie zważając już na nic, zagłębił się w ciało blondyneczki, patrząc przy tym wprost w jej oczy. Bezczelny wzrok przemawiał za niego wystarczająco, niemo ogłaszając iż mężczyzna ten dostanie dziś to, czego tylko chcę Przez chwilę nie mówił nic więcej, jedynie doświadczając ją mocnymi i o wiele brutalniejszymi niż dotychczas ruchami, śmiejąc się przy tym jej prosto w twarz. Szafir mogła dogłębnie rozcinać jego skórę na karku... mogła próbować zepchnąć go z siebie, lecz ostatecznie na niewiele się to zdało Gawron nie czuł ani bólu, ani strachu, w całości zastępując go istnym zezwierzęceniem. Jej godność została zniszczona wraz z chwilą, gdy jej pan postanowił uczynić z niej własną zabawkę.
– Nie przemienisz się teraz! Nie pozwolę ci! - warknął głośno, czując pod swoją dłonią pierwsze zmiany na twarzy polimorfki. Zaraz potem jego dłoń ześlizgnęła się niżej, chwytając za szyję kochanki i ściskając ją brutalnie. Łotrzyk, raz po raz podduszając kocicę, bez namysłu zdecydował się zatopić w swej brance jeszcze mocniej. Nie było w nim ani krzty delikatności, którą w pełni zastąpiła dzikość i sadyzm.
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeSob Lut 27, 2016 11:09 pm

Skupiona na manifestacji siły, Szafir nie zdążyła wykorzystać swojej szansy, by ugryźć "pana". A potem było już za późno. Nieszczególnie mogła się bronić przed ruchami bioder Gawrona, nic nie wskazywało na to, aby obchodziło go, czy jego zachowanie odpowiadało jej, czy nie. Miauknęła nawet z bólu, ale mężczyzna albo tego nie zrozumiał, albo zignorował.
Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że oberwała za niewinność. Nie próbowała się przemieniać i złodziej powinien doskonale o tym wiedzieć. Miał okazję parę razy zobaczyć i poczuć, jak przy okazji zmiany postaci, reagowało całe jej ciało. Jak przesuwały się kości i mięśnie. Parę dodatkowych włosów nie znaczyło nic. A tymczasem łotrzyk próbował ją za to poddusić.
Blondyneczka odczuwała potrzebę bronienia się, jak to kotka. Dlatego też bez namysłu zamachnęła się, by uderzyć agresora łapą w twarz. Co w tym przypadku oznaczało pospolite "sprzedanie liścia". Dodatkowo próbowała jakoś tak oprzeć stopy, aby móc odepchnąć od siebie cholernika. Dłoń z karku Rooka przesunęła też na jego szyję, chcąc zmusić go do odsunięcia się w taki sposób.
Chociaż kocia natura kazała jej trzymać się w kupie i walczyć, choćby dla resztek honoru, Szafir była mimo wszystko młodą, niedoświadczoną dziewczyną. Przerażoną. Skrzywdzoną i opuszczoną przez wszystkich. Przynajmniej tak się chwilowo czuła. Na pewno była zdradzona, bo pamiętała wyraźnie, jak Gawron obiecał się nią zaopiekować, a z opieką to zachowanie nie miało wiele wspólnego. W każdym razie, chociaż szarpała się i próbowała zepchnąć z siebie mężczyznę, jej starania były coraz mniej składne. Łotr nie mógł zobaczyć, jak jej oczy wilgotniały coraz mocniej. Mógł też pomylić drżenie brody z dalszą przemianą. Ale szloch przerywający coraz mniej pewne siebie prychanie i syczenie był dość jasny. O ile tego nie wziął za skutek uboczny podduszania, przez które z reszta zielarka broniła się coraz słabiej.
- Prze... przestań! - Wyrzuciła z siebie chrapliwie, nie będąc w stanie oderwać wzroku od twarzy oprawcy. Czy ten by jej posłuchał, czy nie, dziewczyna na pewno potrzebowałaby paru dni, aby choć trochę dojść do siebie. O ile nie postanowiłaby się utopić potem w najbliższej kałuży.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 1:59 am

Solidny raz w policzek niejako przywołał łajdaka do porządku, lecz nie znaczyło to wcale, że ostudził jego zapał do kolejnych igraszek. Mężczyzna nie zaprzestał kosztować swej kochanki, choć  zdecydowanie większą uwagę zwracał na ta jej zachowanie. To zaś kompletnie mu się nie podobało i wywoływało w nim złość, która uwypukliła się na jego twarzy w widoczny sposób.
– Przestać?! Bo co?! Bo mała kicia będzie płakać?! - krzyknął na nią rozwścieczony i niewiele brakowało, bo oddał jej pięknym za nadobne. Ostatecznie jednak powstrzymał się przed uderzeniem dziewczyny, mimo że pałał solidną chęcią poturbowania jej. Ot tak, dla zasady. By wiedziała, gdzie jest jej miejsce.
– Przestanę dopiero, gdy ładnie poprosisz - syknął zimnym i bezdusznym tonem, a jego dłoń bez litości zacisnęła się na szyi zielarki. Dusił ją przez dobre kilkanaście sekund, lecz nie doczekawszy się w odpowiedzi choćby miauknięcia, odpuścił jej w akompaniamencie parsknięcia. Cokolwiek do tej pory planował z nią uczynić, w jednej sekundzie z tego zrezygnował.
– Phi! Jesteś żałosna! Tak właśnie kończy się bezmyślne dokazywanie! - jego głos, choć wcale nie tak donośny, godził w jej godność niczym szpikulec do lodu. Mężczyzna zaś energicznie padł bokiem na posłanie. Chwilę potem zapragnął siąść na skraju łoża, a jego stopy z tępym odgłosem uderzyły o drewnianą podłogę. Nie wyglądało jednak na to, by zamierzał się oddalić Zamiast tego, Gawron przekręcił głowę i spojrzał na swą niedawną kochankę z pogardą.
– Brzydzę się tobą. Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy – o dziwo, jego głos był jeszcze spokojniejszy, niż dotychczas. Człek już nawet na nią nie krzyczał, by w zamian za to karmić polimorfkę kolejnym porcjami jadu zawartego w słowach. Po nich z udawanym spokojem wstał i skierował swoje kroki w głąb strychu. Choć starał się tego po sobie nie pokazywać, był naprawdę poruszony i to w tym negatywnym sensie. Jego serce ze zdenerwowania, boleśnie uderzało o pierś a paznokcie bezwiednie wpijały się we wnętrza dłoni. Po za tym wyglądał naprawdę tragicznie. Kobieta broniąc się przed gwałtem, poraniła go w wielu miejscach, często do krwi sączącej się obficie z zadrapań. Ta mieszała się z zaschniętymi już plamami na ciele, pozostałymi po wypadku z nosem. Policzek łajdaka płonął karmazynem, zdradzając miejsce uderzenia. W gniewie tego nie czuł, tak samo jak w chwili obecnej, lecz nadało mu to iście upiorny wygląd. Zresztą po tym, czego zielarka doświadczyła z jego ręki, z łatwością mogła uwierzyć iż był zwykłym ulicznym zabijaką. Jak ktoś taki jak on, miał się nią opiekować? Czemu ona mu w ogóle uwierzyła? Cokolwiek Gawron teraz myślał, wierzył że gdy wróci do części sypialnej, Szafir już nie będzie. Dlatego oddalił się nonszalanckim krokiem.
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 8:16 am

Gdzieś w co bardziej zakurzonych zakamarkach umysłu Szafir pojawiały się skrajnie durne myśli, do których nie przyznałaby się nikomu i za nic.
Wolałabym, żeby mnie uderzył, niż tak patrzył.
Poprosiłabym, gdybyś dał mi szansę.
Naprawdę jestem żałosna?
To wszystko przeze mnie. To moja wina.
Potrzebuję cię. Nie wyrzucaj mnie.
Dziewczyna siedziała skulona na brzegu łóżka, jak najdalej od złodzieja. Patrzyła na niego z mieszanką bólu i strachu, obejmując ramionami kolana. Zielarka omal nie podskoczyła, gdy mężczyzna wstał, ale zamiast tego "tylko" przyjęła pozycję, która pozwoliłaby jej rzucić się do ucieczki. Albo z pazurami do jego oczu. Obserwowała, jak łotrzyk odchodził, pozwalając sobie na otwarty szloch. Skoro się oddalał, raczej nie miał w planach zawrócić nagle i skrzywdzić jej bardziej.
Ale za to blondyneczka była pewna, że gdyby wrócił i ją zobaczył, nie skończyłoby się to dla niej dobrze. Choćby dlatego, że uznałby ją za słabą. Albo, że go nie posłuchała. Albo, że została, bo chciała, by dalej ją tak traktował. Dlatego zmiennokształtna podniosła się z posłania i omal nie przewróciła się pod wpływem silnych zawrotów głowy, gdy tylko stanęła prosto.
Najpewniej zwyczajnie za szybko wstała. Być może stało się tak przez emocje.
Tak, czy inaczej zapłakana Szafir zbierała swoje rzeczy i ubierała się pospiesznie. Nawet nie traciła czasu na zawiązanie butów. Szczególnie, że jedną ze sznurówek musiałaby dopiero przepleść przez wszystkie szlufki. Zamiast tego wcisnęła ją do torebeczki przy pasku i jako-tako ubrana podeszła do okna, którym wcześniej tego samego dnia chciała opuścić kryjówkę. Tylko o tym wiedziała, aby było tylko przymknięte, a nie zabezpieczone skoblem, czy zasuwą, z którymi mogłaby mieć problem. Bez namysłu otworzyła okiennice i aż wzdrygnęła się, czując jeszcze gorszy chłód niż na poddaszu. Na szczęście i tak nie zamierzała chodzić w ludzkiej postaci, zaczęła się więc przemieniać.
Już jako kot spojrzała na swoją drogę ucieczki i potrząsnęła łebkiem.
Nie mogę tak po prostu wyjść. Ostatnio zrobiłam tak po kłótni z Czarownicą i gdzie skończyłam? Potrzebuję planu. Może powinnam z nim porozmawiać? To była moja wina, może jak go przeproszę, wszystko będzie dobrze?
Dziewczyna musiała mieć chyba porządnie nie po kolei we łbie, skoro nachodziły ją takie myśli. Co więcej, zabrała się do realizacji pomysłu. Powoli ruszyła między meblami w głąb stworzonego przez Gawrona labiryntu mebli. Ciężko było powiedzieć, czy szła w takim tempie z ostrożności i strachu, czy była zbyt zrezygnowana i obolała, by ryzykować przyspieszenie.
Z łatwością wypatrzyła męską sylwetkę w mroku i natychmiast aż się zjeżyła. Za bardzo bała się, aby podejść bliżej. Gapiła się w plecy złodziejaszka, cała zesztywniała. Przynajmniej do chwili, gdy ten się poruszył. Wtedy kocica szurnęła w bok z pełną prędkością i wcisnęła się pod jedną z szaf. Potem pod kolejny mebel i następny, jak najdalej od części stryszku, z których korzystał człowiek. Za starą, zakurzoną jak wszyscy diabli, komódką było nawet trochę miejsca. Ktoś wrzucił tam kiedyś stertę starych szmat, czy może mocno zniszczonych ubrań. W każdym razie było to miejsce idealne na jej potrzeby. Gdy już wspięła się na niewielką górkę, Gawron mógł szukać jej na poddaszu nawet z latarnią, zaglądając pod każdy mebel, a i tak nie zobaczyłby nawet jej łapek, czy końcówki ogona.
Dziewczyna musiała przede wszystkim się uspokoić. Dlatego zasiadła na szmatach i zabrała się do czyszczenia futra. To zawsze pomagało jej zebrać myśli. Czyściła sierść metodycznie, powoli. Przynajmniej do chwili, gdy zaczęła myć tylne łapy i poczuła smak krwi zaschniętej na udach. Gdy upewniła się, że nie wydawało jej się to tylko, aż mruknęła cicho z zaskoczenia, zaczynając zastanawiać się, jakim cudem było to możliwe.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 12:41 pm

Rook, podczas przepełnionej dumą i majestatem ekspansji strychu, dotarł aż do części, którą śmiało można było uznać za kąpielową. Dopiero w umywalni przestał starać się zapanować nad swoją wściekłością i udawać że wszystko z nim w porządku. Myśląc, że został sam, dosłownie zaczął miotać się po tych paru metrach kwadratowych.
- Cholera... cholera! Kurwa! Kurwa! Kurwa twoja mać! - krzyczał, stawiając to krok w przód, to w tył i bez przerwy kręcąc się wokół własnej osi. Nie miał pojęcia, co ma z sobą zrobić i jak powinien się zachować. Ostatecznie oburącz chwycił się za głowę czując, że ta za chwilę mu eksploduje. Zgiął się w pół i w tej pozycji zamarł, jedynie mocno mierzwiąc swoje włosy, jakby to one były wszystkiemu winne. W ten jednak sposób, łajdak uspokoił się wreszcie nieco, a wtedy też jego oczy spoczęły na pustym dzbanku, z którego tak przecież niedawno oblał biedną kotkę. Oczy mężczyzny zwęziły się podejrzliwie, gdy ten nad czymś poważnie się zastanawiał. Zaraz potem uznał, że jednak mu to potrzebne... ze mu się bardzo przyda.
Nie czekając na nic więcej, skierował swoje kroki ku toaletce i wziął dzbanek. Z pobliskiej beczułki zaczerpnął wody, której zawsze miał tam niewielki zapas i tak wyposażony wlazł do balii, na dnie której wciąż znajdowała się odrobina lodowatej cieczy. Wchodząc z nią w kontakt, wzdrygnął się mimowolnie, a po jego plecach przeszedł widoczny dreszcz. Jego ciało wręcz krzyczało, by stamtąd zwiewał, jednak człek sprzeciwił się temu odruchowi. Stojąc prosto, podniósł dzbanek nad głowę i przechylił bez wahania, od głowy do stóp oblewając się kolejną porcją cieczy. Przysłowiowy kubeł zimnej wody tym razem przydał mu się dosłownie, nie tylko zmywając z łotrzyka większą ilość krwi, ale też studząc jego temperament. Co prawda jego skóra, zwłaszcza na ramionach i plecach, się przy tym zabiegu zaczerwieniła, jednak dla niego była to niewielka cena, jaką należało zapłacić w zamian za ułagodzenie nerwów.
Jakiś czas później, Rook osuszony ręcznikiem i ubrany w zestaw czystych, choć nieco zniszczonych ciuchów, pojawił się boso w miejscu sypialnym. Rozglądnął się uważnie po pomieszczeniu, a nie natrafiając na obecność polimorfki, jego oczy pociemniały. Szybko zwrócił się ku oknu, a widząc je rozwarte, z łatwością domyślił się, co zaszło. Szafir pozbierała swoje bety i czmychnęła przez nie tak, jak zresztą jej kazał. Zamaszystym krokiem podszedł do okna i zatrzasnął je z hukiem, by następnie dokładnie zaryglować.
- I żebym cię tu więcej kurwo nie widział! -  warknął bezsensownie do okiennicy, gdyż dziewczyna nie miała prawa go słyszeć... No, nie miałaby prawa, gdyby rzeczywiście w ten sposób opuściła poddasze. Rook nie miał jednak pojęcia, jak się sprawa miała naprawdę... I w sumie to nie miał się nad czym więcej rozwodzić. Zbliżył się do jednego z regałów i zza zatęchłych książek wydobył pękatą butlę wypełnioną niewiadomą substancją. Łatwo było domyślić się, że nie jest to soczek, ani nawet wino, lecz coś naprawdę mocnego. Gdyby zajrzeć przez szyjkę do środka, okazałoby się że mikstura ta jest bezbarwna, lecz nie należało tego czynić ze względu na możliwość podrażnienia sobie oczu oparami... Tego nawet nie powinno się pić, a co najwyżej odkażać sobie rany.
Nikczemnik miał jednak inne plany i wraz ze swą zdobyczą ciężko usiadł na krześle, rąbiąc przy tym pięścią w blat biurka. Odkorkował butelkę i pociągnął z niej łapczywie, następnie mocno się przy tym krzywiąc.
- Argh! Jak tani spiryt... - westchnął z rozczarowaniem, co nie przeszkodziło mu łyknąć sobie po raz drugi i trzeci. Kwadrans później był już „dobry” i stwierdziwszy że w sumie to on ma to wszystko w dupie, na wznak padł na łóżko. Alkohol jednak jeszcze nie w pełni na niego zadziałał, mając zamiar to uczynić dopiero podczas chrapliwego snu łotra...
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 1:32 pm

Szafir siedziała w swoim kącie jak na szpilkach. Słyszała krzyki Gawrona i bała się, że jakimś cudem znajdzie ją mimo wszystko. Odnajdzie i wyrzuci z rozmachem przez okno. Dlatego wciąż usiłowała uspokoić się dzięki znajomej czynności czyszczenia futerka.
Skąd ta cholerna krew? Gdyby nie to, że już z nim spałam... chwila, kurwa, moment!
Kotka uniosła łepek, zdawszy sobie nagle sprawę z tego, jak banalne było poszukiwane przez nią wyjaśnienie. Mężczyzna mógł ją zwyczajnie okłamać. A biorąc pod uwagę jego charakterek, było to nawet bardzo prawdopodobne. Z jakiegoś powodu próbowała go jednak wybielić przed samą sobą.
Pomyślmy... jeśli mówił prawdę, dlaczego pojawiła się krew? Krwawienie miesięczne? Nie... przestałam z tydzień temu, niecały nawet. Jasna cholera, tydzień niecały!
Zielarka omal nie spadła ze swojego legowiska. Nagle po prostu oklapła i gapiła się bezmyślnie w przestrzeń. Wiejskie znachorki przekazujące uczennicom zebraną przez całe pokolenia wiedzę wielki nacisk kładły na płodność. Mieszanki zwiększające ją, zmniejszające, wpływające na chęci bądź ich brak, metody, które rzekomo miały zapewnić urodzenie syna, bądź córki. Szafir odebrała tyle porodów, aż żartowała czasem sama do siebie, że więcej kobiet rozłożyło nogi przed nią, niż Gawronem. Wiedziała też, kiedy była największa szansa na poczęcie dziecka. No i cholerny złodziejaszek wstrzelił się wręcz idealnie w termin. Blondyneczka miała też okazję widzieć niejeden koci poród i wiedziała dzięki temu, ile sztuk szczęścia potrafi wyjść z kotki. I jak nieprzyjemny jest to proces w przypadku ludzi. Dodawszy dwa do dwóch, dziewczynie wyszło na to, że powinna rzucić się z dachu wprost na pusty łeb dla własnego dobra. Przez chwilę pomyślała nawet o tym, żeby wyleźć z kryjówki i zacząć miauczeć, żeby to łotrzyk ją utłukł.
Jeszcze nic nie jest przesądzone. Okaże się za jakiś czas. Może nic się nie stało...
Szafir powtarzała sobie w myślach, próbując ułożyć się wygodnie. Usiłowała nawet przysnąć, ale nie mogła. Leżała tylko, gapiąc się na tylną ścianę komódki odgradzającej ją od reszty strychu i wyobrażając sobie wszelkie najczarniejsze scenariusze.
Finalnie zapadła w lekki sen i obudziła się po jakiś dwóch godzinach, wciąż mając przed oczami koszmar w postaci stada małych, miauczących Gawronów o lepkich łapkach i bezczelnym spojrzeniu. Przez chwilkę nasłuchiwała czujnie, czy wszystko było w porządku. Aż podskoczyła, usłyszawszy coś jakby warczenie chorego ogara z samego dna piekieł. Szybko skojarzyła ten donośny odgłos z chrapaniem pewnego pijanego łotrzyka.
Dziewczyna wprost nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Jeśli złodziej się spił, miała doskonałą okazję, żeby przeszukać poddasze i znaleźć parę drobiazgów, które pomogłyby jej przeżyć w mieście. Przepełzła pod komódką i kolejnymi meblami, aż znalazła się w znajomym korytarzyku. Cicho i ostrożnie zakradła się do części sypialnej, gdzie rozejrzała się czujnie. Rook, zgodnie z przewidywaniami, leżał na wyrku, chrapiąc w najlepsze. Uwagę kotki zwróciła butelka stojąca na biurku. Podeszła cichutko do krzesła, wskoczyła na nie, a z niego przeniosła się na blat. Nawet nie musiała zbliżać się do flaszki, aby wyczuć intensywną woń mocnego alkoholu. Spojrzała na zachlanego mężczyznę i w jej puchatym łebku pojawił się pewien plan.
Bez dalszych rozważań zeskoczyła z mebla i potruchtała gdzieś w głąb labiryntu, z uniesionym dumnie ogonem. Wróciła chwilę później, w ludzkiej postaci. W jednej ręce trzymała spory zwój sznura, a w drugiej swoje buty. Idąc boso mogła być pewna, że nie zbudzi swojego "pana". Nie zwlekała ani odrobinę, aby nie stracić okazji. Najpierw skrępowała jego ręce i przywiązała do wezgłowia łóżka, umocowawszy dla pewności każdy nadgarstek w innym rogu. Potem związała razem kostki złodziejaszka i przywiązała w nogach posłania. Chwilę podziwiała swoje dzieło, po czym poszła do umywalni po dzban wody i kubek. Tak uzbrojona stanęła nad nieświadomym zagrożenia łotrzykiem.
- Nie... zabawniej będzie, jak będziesz się zastanawiał, kto cię tak urządził. - Mruknęła do siebie i postawiła oba naczynia na biurku. Wiedziała, że skacowany mężczyzna będzie chciał napić się wody, a ten widok powinien dodatkowo uprzykrzyć mu życie. Potem przysiadła na krześle, wzuła buty i starannie zawiązała sznurówki. Trochę jej to zajęło, ale przecież nigdzie się nie spieszyła. Wreszcie wstała ze swojego miejsca i ruszyła przez pomieszczenie, stukając głośno obcasami. Złośliwie zaczęła nawet gwizdać, postanowiwszy opędzlować spiżarkę Gawrona. I ani myślała zachowywać się cicho, aby go przypadkiem nie zbudzić.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 3:13 pm

Mimo iż Szafir wcale nie zachowywała się cicho, zupełnie nie było takiej potrzeby. Spitego łotra nie obudziłby nawet mistyczny rozprysk magii, czy też silny huk gromu, toteż o jakimś słabym hałasie nie mogło być mowy. Nie wybudził go nawet zagmatwany proces pętania mu kończyn, więc prawdopodobnie w takim stanie był w stanie przespać i wojnę. Zaś tym, co było w stanie wywołać go z słodkiego stanu nieświadomości, okazały się być dopiero wpadające przez okno, pierwsze promienie słońca i dopominający się o opróżnienie pęcherz.
Ach, słoneczko... Kochane słoneczko... dlaczego musisz być taką obmierzłą kurwą?! - była to pierwsza myśl, jaka towarzyszyła mu po przebudzeniu, czego serdecznie żałował... Znaczy przebudzenia, bowiem do wcześniejszej myśli dołączyły kolejne, równie wulgarne. Dlaczego bowiem, mimo że przez ostatnie parę dni było cholernie zimno, a na zewnątrz panowała paskudna pogoda, to akurat dziś musiało tak kurewsko przypiekać?! Wszak do jego nastroju o wiele bardziej pasowałby ulewny deszcz. Gawron był wręcz pewien, że bogini natury robi mu to naumyślnie, gdyż zwyczajnie go nienawidzi, dlatego też jeszcze przez jakiś czas nie otwierał oczu. Mimo iż czuł się tak, jakby z jego gęby ktoś zrobił popielniczkę i strasznie bolała go głowa, jeszcze przez chwilę cieszył się błogim lenistwem czując, że gdy się poruszy, będzie jeszcze gorzej. Po paru minutach stwierdził, że jednak nie jest w stanie dłużej wytrzymać, bo chyba rozsadzi mu pęcherz, więc postanowił usiąść na łóżku. Nieszczęśliwie dla niego, łajdaka spotkała bardzo przykra niespodzianka...
- Hymmm...? Co do...? - mruknął niemrawie, naraz doświadczając przykrego uczucia niedowładu w rękach. Leżąc w jednej pozycji, jego kończyny zdrętwiały całkowicie, więc tego nie czuł, lecz jak tylko spróbował nimi poruszyć, jego ciało zaczęły przenikać tysiące bolesnych igiełek.
- Co jest, kurwa?! - krzyknął już spanikowany, otwierając przy tym szeroko oczy. Zmrużył je jednak szybko, cierpiąc na kacowy światłowstręt. Łajdakowi nie przeszkadzało to jednak w podjęciu kolejnych prób uwolnienia się, aż do momentu gdy poczuł że mu niedobrze. Przez chwilę oddychał głęboko, walcząc z własną słabością, a następnie powoli zaczął kombinować. Dodać dwa do dwóch to była prosta matematyka, ale w jego obecnym stanie... Przyjrzał się uważnie swojej sytuacji i z zaskoczeniem odkrył, że ktoś związał mu ręce i nogi. Co więcej, zrobił to bardzo dokładnie, uniemożliwiając mu oswobodzenie się przy pomocy żadnej ze sztuczek, które znał. Gawron tak pi razy oko potrafił stwierdzić, jak wiele osób chce jego śmierci. Wrogów miał więcej, niż włosów na klacie, a w chuja zrobił wystarczająco wiele szlachetnie urodzonych, by któryś z nich zażyczył sobie jego głowy. Pewnie poczuł się urażony, czy coś. Nie wiedzieć czemu, arystokracja bywała strasznie czuła na punkcie dumy i honoru... Zupełnie jak pewna kotka. Człek uważnie rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu płatnego zabójcy, tudzież łowcy nagród, który po niego przybył, w pewnej chwili dostrzegł – a jakże – kogoś, kogo kompletnie się w tej sytuacji nie spodziewał.
- Ty... - warknął wlepiając wzrok w zielarkę, a jego oczy z gniewu pociemniały – Ty głupia suko! Co ty sobie wyobrażasz, co?! Rozwiąż mnie! Rozwiąż, słyszysz! Rozkazuję ci mnie natychmiast uwolnić! - darł się na nią chrapliwie, bez przerwy się przy tym szarpiąc. Wyglądał przy tym, jak wściekły, toczący pianę z pyska pies, który zamierza zagryźć ofiarę, lecz nie jest w stanie bo utknął za wysoką bramą.
- Zajebie cię, jak tylko się uwolnię, zobaczysz! Już kurwa nie żyjesz, czaisz?!
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 3:42 pm

Szafir po tym, jak podjadła, postanowiła trochę wypocząć. Dlatego też postawiła sobie krzesło w miejscu, gdzie pojawiały się każdego dnia pierwsze promienie słońca. Zasiadła na nim wygodnie i nawet zdrzemnęła się lekko. Na szczęście ona mogła pochwalić się płytkim, czujnym snem. Obudziła się jeszcze zanim Gawron zaczął się wydzierać. Dzięki temu nie podskoczyła na ten jakże przyjemny dla ucha dźwięk, a tylko uśmiechnęła się, wystawiąc twarz na promienie słoneczne. Złodziejaszek nie mógł zobaczyć jej miny, więc dziewczyna nie żałowała sobie ani trochę. Kocica przeciągnęła się powolutku, zaczynając głośno mruczeć.
- Dzień dobry, Kochanie. - Przywitała łotrzyka, po czym ziewnęła. - Na twoim miejscu wstrzymałabym się z tym mordem, aż upewnimy się, czy dobrze wszystko policzyłam i będziesz ojcem.
Zielarka rzuciła pozornie beztrosko i radośnie, ale dopiero po chwili wstała ze swojego miejsca i podeszła do posłania złoczyńcy.
- Oszukałeś mnie. Jak obudziłam się tu pierwszy raz. Też miałam kaca. - Blondyneczka stwierdziła, przysiadając na skraju łóżka. - Bardzo nie spodobało mi się też, jak mnie wczoraj potraktowałeś. Jak ogólnie mnie traktujesz. Ale pewnie nie masz ochoty rozmawiać, co? Na biurku masz dzbanek z wodą, pewnie strasznie chce ci się pić po tym dziadostwie, które piłeś wieczorem. Ale w sumie masz rację. Strasznie ze mnie niedobra, głupia suka. Ty kazałeś mi się wynosić, a ja dalej tu jestem. Więc, ten... pójdę już. I jeszcze... hau?
Szafir starała się zachować pozorny spokój w głosie, ale pozwalała sobie za to szczerzyć zęby w okrutnej parodii uśmiechu. Doskonale wiedziała, że nikt oprócz ich dwójki nie zaglądał do kryjówki Gawrona, więc mogła sobie pozwolić na pewne groźby. Wstała nawet i zaczęła powoli iść w stronę okna.
- Nie martw się. Nie zostawię cię tu tak, żebyś powoli umierał w męczarniach kaca. Po prawdzie nie przedstawiłeś mi nigdy żadnych swoich znajomych, więc po prostu odwiedzę każdą mordownię w mieście i powiem, gdzie leżysz związany i całkowicie bezbronny. Ktoś powinien się zainteresować, nie? No chyba, że masz mi coś do powiedzenia, Koguciku.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 5:59 pm

– NIE! Stój, zaczekaj! Proszę! – wrzasnął spanikowany szarpiąc się przy tym, a na jego twarzy odmalowała się groza nie do opisania.  Gawron doskonale bowiem zdawał sobie sprawę z tego, co by się z nim stało, gdyby w takim stanie znalazł go ktoś, z kim miał na pieńku. A nawet, jeśli nie to, to miał na tyle kreatywną wyobraźnię, by wziąć pod uwagę wstyd i upokorzenie. Na mieście plotkom nie byłoby końca. Po za tym zapewne zanim by się ktoś nad nim zlitował i go rozwiązał, rozkradliby go do cna. Do tego musiałby jeszcze odpowiedzieć za włamanie przed strażą miejską... nieszczęśliwie w tym mieście recydywa niezbyt służyła palcom, a łotrzyk nie chciał mieć ich znowu połamanych...
Rook nie był człowiekiem głupim. Skrajnie nieodpowiedzialnym i w sprawach sercowych kierującym się wyłącznie przyrodzeniem, to prawda, ale inteligencji nie można było mu odmówić. W innym przypadku zapewne już dawno zawisnąłby na placu centralnym, lub skończył w rynsztoku zaszlachtowany niczym wieprz. Szybko potrafił odnaleźć się w sytuacji i doskonale wiedział, ze tym razem to nie on rozdawał karty. Był zdany na łaskę i niełaskę psychopatycznego dziewczęcia, które głupio zranił nie sądząc, że ta będzie dążyć do zemsty. Dla niego była bowiem jeno głupiutką i słabiutką dziewczynką, która nie potrafiła nawet zadbać o siebie. Zaskoczyło go to, że się odważyła na taki krok, lecz nie miał zamiaru pozwolić, by pierwszy szok go zniszczył.
– Nie odchodź, proszę! – jęknął po krótkiej przerwie, już nieco spokojniej, starając się by w jego głosie znalazły się tony skruchy - Przecież nie musisz się z tym tak śpieszyć, prawda? Porozmawiajmy! Rozwiąż mnie i pogadajmy sobie na spokojnie. Przecież oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi, nie? - szczerze wątpił, by w tak prosty sposób udało mu się namówić zielarkę, by go uwolniła, lecz warto było spróbować. Złodziejowi bardziej jednak zależało na tym, by sprowokować kotkę do rozmowy. Żeby odwróciła się i na powrót znalazła przy łóżku. Nawet jeśli miała się z niego śmiać, czy wyżywać na nim za krzywdy, jakie spotkały ją z ręki nikczemnika, wciąż było to lepsze, niż jakby miała go tak zostawić. Kwestę własnego kłamstwa, tudzież potencjalnego ojcostwa pominął milczeniem, gdyż w chwili obecnej były to tematy dlań bardzo niewygodne, a wręcz niebezpieczne. Zresztą blondyneczka jakoś nie zdawała się szczególnie nimi zainteresowana, więc mógł sobie na to pozwolić do czasu, aż go bardziej nie przyszpili.
Wiem, jak to wygląda, ale obiecuję że nic ci nie zrobię! Przysięgam! Przysięgnę, na co tylko chcesz! Tylko mnie tu kurwa nie zostawiaj! Zrobię, co tylko chcesz! - zaskomlał i posłał jej spojrzenie godne zbitego psa. Oczywiście, był zwykłym ścierwem które w zamian za wolność sprzedałoby własną matkę i potrafił kłamać jak z nut. W sumie to jakiś czas temu posłał do piachu wielu swoich towarzyszy, wyjawiając informacje o miejscach ich pobytu w zamian za amnestię. Nie było dlań żadnej świętości, lecz na jego szczęście, Szafir nie znała się tak dobrze na ludziach. Mogła się domyśleć, że próbuje ją ugodowo nakłonić, lecz czy była wstanie domyśleć się, że słowo dla tego człowieka nic nie znaczy?
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 6:49 pm

Gawronowi udało się osiągnąć tyle, że Szafir rzeczywiście się zatrzymała, stojąc w plamie światła. Wciąż jednak stała do niego plecami i tylko lekko obróciła twarz, aby obserwować go jednym okiem.
- I to ja jestem żałosna? To mną się brzydzisz? - Zapytała cicho z czymś na kształt smutku. - Ty?!
To jedno słowo niemal wypluła. Stanęła twarzą do posłania i przechyliła lekko głowę, przyglądając się złodziejowi. Miała przy tym minę wyrażającą wyłącznie delikatne zainteresowanie, jakim kot obdarza jeszcze żywą mysz, rozważając, w którą stronę tym razem spróbuje uciec.
- Dlaczego miałabym nie pobiec teraz do najbliższego strażnika i opowiedzieć, jak mnie naćpałeś, upiłeś, przetrzymywałeś tu i zgwałciłeś? A na koniec dodać, że chętnie zaprowadzę prosto do tej kryjówki w zamian za ochronę? Ba, za miskę mleka, ochłapy ze stołu i kąt do spania? Albo znaleźć kogoś, komu zalazłeś za skórę? Założę się, że jest paru takich.
Dziewczyna ruszyła się nagle z miejsca i podeszła szybkim krokiem do łóżka. Nawet przyklęknęła na posłaniu, jedno kolano wbijając w krocze "pana".
- Powiem ci coś i wysłuchaj mnie dobrze. Za to, co mi zrobiłeś powinnam była nawet nie czekać, aż się ockniesz. Nie biegam jeszcze po ulicy wrzeszcząc, gdzie można cię znaleźć dla samej frajdy pomyślenia o tym, co by się z tobą stało tylko z jednego powodu. Jestem wiejską znachorką. Wiesz, co jest podstawowym problemem z jakim uczyłam się zmagać? Bachory i bękarty. Dlatego umiem policzyć, że jest całkiem duże ryzyko, że kilka twoich wylezie ze mnie za parę miesięcy. I tylko dlatego jeszcze nie ucięłam ci jaj tępym, zardzewiałym nożem. Tego też się uczyłam na wsi. Ale nie chcę biegać do porodu jako kot, żeby mieć pewność, że urodzą się kocięta, co byłoby znacznie łatwiejszą opcją. Nie chcę też ryzykować swojego zdrowia, pijąc jakieś trucizny, które miałyby spędzić płody. Jak będzie trzeba, trudno. Dlatego teraz lepiej, żebyś miał jakiś powód, DOBRY powód, żebym zaryzykowała i cię tu nie zostawiła. Dlaczego miałabym ci uwierzyć? I dlaczego miałabym ci wybaczyć to, co zrobiłeś? Czemu nie miałabym rozkraść twoich rzeczy a potem sprzedać informacji o tobie, Kochanie?
Zmiennokształtna mówiła coraz ciszej i wyraźnie widać było, że od napadu szału dzieliła ją bardzo cienka linia. Można było swobodnie powiedzieć, że Rook miał sporo szczęścia, że jego pupilek nie był aż takim sadystą, jak on sam. W końcu Szafir mogła darować sobie dyskusje i po prostu wyjść, albo najpierw trochę się na nim wyżyć.
- Bądź grzeczny, to może dam ci trochę wody. Albo zdejmę nogę z twoich klejnotów, jak wolisz. - Kotka uśmiechnęła się jednym kącikiem ust i zaczęła mruczeć, naciskając kolanem trochę mocniej.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 7:37 pm

Po tym, jak dziewczę napadło na jego klejnoty łajdaka, ten wygiął się w łuk, by choć trochę złagodzić nacisk na nie. Ze względu na to, ze był skrępowany, niewiele mu to pomogło. Dosłownie, miał związane ręce. Niemniej jednak była to naturalna reakcja obronna mężczyzny. Gotów był w stanie zrobić wszystko, żeby tylko oszczędzono jego przyrodzenie.
- Przestań! PRZESTAŃ! - błagał, wijąc się pod nią jak piskorz, a gdy nacisk lekko zelżał, głośno łapał powietrze. Już nawet nie udawał, jaki to z niego twardziel. Zresztą nie było nawet sensu, gdyż blondyneczka była w stanie go złamać, jedynie przechylając się nieco mocniej do przodu. Był w patowej sytuacji i doskonale zdawał z tego sprawę.
- Powiedziałem PRZESTAŃ! Wiem, ze jesteś na mnie wściekła, ale zemsta nic ci nie da! Opanuj się kobieto! Co to ty sobie kurwa myślisz?! Że co?! Pójdziesz i mnie sprzedaż lokalnej jednostce straży i wszystko będzie cacy? Dostaniesz order złotego uśmiechu i ustną pochwałę od włodarzy miasta?! Pierdol się! Złamanego kutasa do gęby za mnie nie dostaniesz! Może i powieszą mnie na haku pod żebra, ale ty gówno z tego będziesz miała i dobrze o tym wiesz! Inaczej już dawno byś mnie wydała! - Gawron zachowywał się jak typowy, torturowany jeniec. Wszyscy zawsze wpierw najpierw kombinowali, następnie błagali, by po pierwszym „zabiegu” popaść w szał. Jeśli zielarka nadal będzie to ciągnąć, cykl będzie się powtarzał, aż do momentu gdy złodziej zostanie całkowicie złamany. Na razie jednak jeszcze nie balansował na granicy szaleństwa i nie groziła mu apatia, a kocica chcąc osiągnąć długotrwały efekt, musiałaby nad nim jeszcze sporo popracować.
- Jeśli chcesz mieć z tego choć trochę satysfakcji, to sama mnie zabij dziwko! - prowokacja, a jakże, była naturalnym elementem przesłuchań. Łatwo było umrzeć na samym początku tortur, więc wielu prowokowało swoich oprawców. Osoby profesjonalnie się tym zajmujące, zwykle niewiele sobie z tego robiły, najzwyczajniej kontynuując swe rzemiosło (czy też sztukę, jak wielu wolało to określać), lecz inaczej się miała sprawa w przypadku sytuacji takiej, jak teraz. Oczywiście, łajdak nie wierzył że polimorfka jest w stanie go zabić, ale wiele by mu ułatwiło, gdyby wpadła w szał i zaczęła go okładać pięściami. Paradoksalnie, miał wtedy większe szanse na to, że zachowa swoją męskość.
- Jestem ci potrzebny! Nie mówię, że masz mi wybaczyć, ale pomyśl przez chwilę! Jeśli rzeczywiście jest tak, jak mówisz to tylko ja się mogę tobą zająć! Nikt nie przyjmie pod dach zbrzuchaconej kurwy, a na ulicy nie przeżyjesz! Z brzuchem nawet jako dziwka byś się nie nadała, chyba że za parę oberżniętych miedziaków oddawałabyś się jakimś portowym mętom, którym już wszystko jedno, ale nawet jeśli, to co dalej?! Chcesz, żeby twoje dziecko było bękartem, albo gorzej, sierotą?! Już teraz mogę Ci powiedzieć, co się z nim stanie. Prawie na pewno zdechnie w jakimś kanale! Ma jakiś jeden procent szans na przeżycie, a wtedy stanie się takie, jak ja! Bite, poniewierane i wykorzystywane przez starszych, dopóki samo nie nauczy się gryźć. Tego właśnie chcesz? Wychować kolejnego skurwiela?!
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Lut 28, 2016 8:07 pm

Szafir wysłuchiwała słów złodzieja z nieodgadnioną miną.
- Może i masz rację, że tylko ty mógłbyś się mną zająć. Ale widzisz, mogę przechodzić całą ciążę jako kot i nic nie stoi mi tu na przeszkodzie. Mogłabym polować na szczury i ptaki. Ale ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, że koty rzadko mają jedno młode. A nie mam zamiaru wypruwać sobie żył jako samotna matka, więc jak każda rozsądna kotka zaduszę wszystkie bękarty tuż po urodzeniu. I wiesz, co? - Dziewczyna zaczęła głaskać delikatnie złodziejaszka po policzku, zamilknąwszy na chwilę z lekkim uśmiechem. Nagle przechyliła głowę rabusia na bok, w przeciwną od niej stronę. - Nie podoba mi się, jak mnie nazywasz, więc dla własnego dobra zostań na chwilę w tej pozycji.
Po złożeniu takiej propozycji, zeszła z łóżka, choć wciąż dociskała dłonią policzek Gawrona do poduszki. Zabrała rękę tuż przed tym, jak z całej siły uderzyła łokciem w żołądek cholernika, postanowiwszy wykorzystać jego kaca, aby wymusić wymioty.
- Daj mi powód, dla którego mam zaryzykować. - Stwierdziła głucho, odsuwając się do posłania na kilka kroków. Choć starała się nad sobą panować, wyraźnie była w niezbyt dobrym stanie psychicznym. Można było tak stwierdzić choćby po tym, że zaczęła podnosić głos. - Już raz obiecałeś, że się mną zajmiesz i co? Obiecałeś się mną opiekować! Słuchałam się, a ty miałeś w zamian zapewnić mi bezpieczeństwo, obronić mnie! Szkoda tylko, że jakoś zapomniałeś wspomnieć, że nie przed tobą, a ta cała opieka będzie polegać na zamknięciu mnie na jakimś pieprzonym strychu! I co w ogóle z tego, że moje dzieci miałyby być bękartami albo sierotami? Ty jesteś lepszym wyborem? Wolę im własnoręcznie skręcić karki, zanim otworzą oczy! Nie mam po co wierzyć w żadne twoje słowo, bo już obiecywałeś się o mnie troszczyć i gówno mi z tego przyszło! Co noc zachlany, musiałam nieraz jeść jakieś suche zapasy poukrywane przede mną. Już pierwszego dnia próbowałeś mnie zgwałcić, ale dopiero wczoraj dopiąłeś swego, brawo! Mam ci jaja uciąć, żeby czuć się ciut bezpieczniej?! Wiesz, co? Zdychaj tu sobie...
Po ostatnich słowach dziewczyna wzięła do ręki kubek pełen wody i wylała powoli na twarz łotrzyka, starając się trafić w nos i usta. Potem rzuciła naczyniem o ścianę i obróciła się na pięcie. Szybkie, zdecydowane kroki pozwoliły jej zniknąć w labiryncie, jaki tworzyły poustawiane dziwacznie meble. Dlaczego nie wyszła na dach można było odgadnąć dość szybko, bo uszu Rooka dobiegło stłumione łkanie, jakby zielarka usiłowała zachować twarz i pozory grozy, ale nieszczególnie jej to wychodziło. Tyle dobrze, że wytrzymała dostatecznie długo, żeby mężczyzna nie widział, jak płakała.
- Wiem, kurwa, co zrobię! Sprzedam te cholerne bękarty! Co, jak co, ale zmiennokształtne dzieciaki ktoś kupi. Choćby po to, żeby je przerobić na jakieś eliksiry!
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimePon Lut 29, 2016 8:52 pm

Solidny cios w żołądek sprawił, że źrenice mężczyzny uciekły na chwilę w głąb czaszki, odsłaniając przekrwione białka. Zapewne, gdyby nie interwencja zielarki, która to sprawnie zdecydowała się przekręcić jego głowę na bok, łajdak utopiłby w potoku własnych wymiocin, co byłoby dość żałosnym sposobem na odejście z tego świata... choć dla Rooka zapewne zasłużonym. Na szczęście treści w jego żołądku nie było zbyt wiele, toteż na posłanie trafiła głównie żółć, wymieszana z cuchnącą kwasem wodą i resztką z wczorajszej kolacji. Pomimo tego i tak cuchnęło to okropnie, drapało po oczach i zbyt estetycznie to to nie wyglądało. Po pierwszej fali, złodziej zaczął potwornie kasłać i krztusić się, wyrzucając z siebie kolejne porcje wydzieliny wymieszanej ze śliną. Wyglądał przy tym okropnie. Choć nie płakał, łzy same napłynęły mu do oczu, wraz z wydzieliną z nosa ściekając po policzkach i łącząc się z przyklejonymi do brody resztkami.
– I co...? Wyżyłaś się już? Czy może nadal ci... mało? - zapytał słabo, patrząc na nią z niemałym wyrzutem. Gdyby coś mu się teraz stało, to właśnie ona byłaby za to odpowiedzialna i właśnie te emocje chciał przeciw swej kochance wykorzystać. Dlatego też jego twarz przybrała minę cierpiętnika, który pogodził się ze swoim losem. Skacowany, osłabiony, a teraz na dodatek pokrzywdzony na wiele różnych, nieprzyjemnych sposobów, łajdak był aż siny na twarzy. Mimo to w milczeniu wysłuchał jej tyrady, zieleniejąc dopiero, gdy wzięła do ręki kubek z wodą.
Gawron doskonale znał metodę wydobywania informacji przy pomocy worka i wody. Mimo że tej ostatniej potrzeba było tak naprawdę niewiele, była ona naprawdę skuteczna. Przesłuchiwanego sadzało się na krześle i zakładało się na jego głowę worek, który następnie mocno wiązało się u szyi. W innej wersji można było równie zacisnąć go ręką i za niego trzymać, co jeszcze ułatwiało cały proces. Tak przygotowanego więźnia następnie odchylało się w tył, by jego głowa znalazła się niżej od nóg, a następnie polewało worek wodą, w ten sposób ciągnąć to przez wiele minut. Osoba doświadczająca takiej tortury, mimo że tak naprawdę nie miała bezpośredniego kontaktu z wodą, ciągle miała wrażenie że tonie i się dusi, dławiąc się i kopiąc przy tym nogami. Było to okropne uczucie, które łotrzyk miał okazję poznać raz w życiu, dobrowolnie poddając się torturze w celu wygrania zakładu. Wtedy to ledwo przetrwał pierwszą falę i nie miał ochoty doświadczyć tego nigdy więcej. Dziewczyna jednak jedynie oblała go zawartością kubka, co choć samo w sobie do najprzyjemniejszych nie należało, przynajmniej nieco go odświeżyło.
Rook jednak milczał. Nie widział żadnego sensu by odzywać się gdy blondyneczka znajdowała w takim stanie. Tym bardziej nie potrafił odnaleźć odpowiednich słów, gdy odchodziła, chwilowo popadając w apatyczny stan umęczonego.
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimePon Lut 29, 2016 9:26 pm

Szafir wróciła do pomieszczenia sypialnego dopiero po ładnej pół godzinie. Przez większość tego czasu Gawron mógł usłyszeć, jak dziewczyna stara się powstrzymać płacz, a czasem uderza w coś pięścią, czy obcasem. Gdy wreszcie pojawiła się znów w pokoiku, wyglądała na całkiem spokojną. Tylko zaczerwieniona, spuchnięte oczy i nos zdradzały, w jak paskudnym stanie psychicznym była. Przeszła kilka kroków, trzymając ręce za plecami, aż nie stanęła na wysokości głowy nieszczęśnika. Dopiero wtedy ujawniła, że trzymała w dłoniach szmatkę i świeży kubek. Uśmiechnęła się nawet lekko, absolutnie nieświadoma obaw Rooka w temacie tortur.
- Nie chcę robić ci krzywdy, Kochanie. - Oznajmiła, oblewając ściereczkę wodą z naczynia. Tak zwilżonym materiałem zaczęła jakby nigdy nic ocierać twarz złodziejaszka. - Jest mi bardzo smutno, jak mnie do tego zmuszasz. Ale nie mogę cię uwolnić, wiesz o tym. Bo wtedy zrobiłbyś mi krzywdę znacznie gorszą, niż ja, jak dotąd.
Dziewczyna dość sprawnie opłukiwała co jakiś czas szmatkę nad nocnikiem, który wcześniej wysunęła spod łóżka i oczyszczała skórę łotrzyka, a następnie poduszkę, na której leżał. Wszystko wskazywało na to, że miała w tym podejrzanie dużą wprawę.
- Uwierz, wolałabym porozmawiać przy słodkim winie w jakimś miłym miejscu. - Mruknęła, przechodząc wokół posłania, by dopełnić kubek wodą z dzbanka i móc kontynuować swoje "dzieło". Nuciła przy tym coś pod nosem, a gdy wreszcie skończyła, usiadła na sienniku i położyła się bezczelnie na klatce piersiowej. Zaczęła nawet wodzić lekko paznokciami wzdłuż każdej wyczuwalnej pod koszulą mężczyzny krzywiźnie, mrucząc z zadowoleniem.
- Liczyłam, że pójdziemy dziś do miasta. Na zakupy. Naprawdę przydałaby mi się nowa koszula i chciałam, żebyś pomógł mi ją wybrać... Przez moment myślałam, że damy radę się dogadać i żyć nawet przyjemnie pod jednym dachem, wiesz? - Szafir w pewnej chwili wsunęła dłonie pod materiał osłaniający tors mężczyzny i przesunęła delikatnie wzdłuż jego boków, przyglądając mu się zamyślonym wzrokiem. - Ale to było do momentu, gdy się dowiedziałam, jak mnie oszukałeś, skrzywdziłeś i gdy kazałeś mi się wynosić.
Po tych pozornie spokojnych słowach, dziewczyna wyszczerzyła zęby i przejechała mocno pazurkami po podobnej trasie, co wcześniej. Dłonie zatrzymała tuż nad kroczem swojej ofiary, dając mu do zrozumienia, co mu grozi. Podniosła się nawet trochę, aby lepiej widzieć jego minę.
- Dlaczego to zrobiłeś? I dlaczego byłeś taki wściekły, jak myślałeś, że wyszłam?
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimePon Lut 29, 2016 10:29 pm

Gdy dziewczę powiedziało mu, że wcale nie chcę go skrzywdzić, Gawron popatrzył nań z niemałym politowaniem. Nieważne, jak bardzo starał się przekonać ją swą postawą, że już jest grzeczny i nieszkodliwy, w tym jednym wypadku zwyczajnie nie mógł postąpić inaczej. Było to tóż po tym, jak łajdak przez dobre kilkadziesiąt sekund szarpał się, zdjęty grozą na widok szmatki i wiadereczka z wodą. To, co do tej pory zdawało się być fobią kotki, teraz w pełni oddziaływało na wyobraźnię niecnego jegomościa. Jego maślany wzrok mówił jednak ależ kochanie! Oczywiście, że możesz mnie uwolnić. Będę grzecznym pieskiem kanapowym! . Gdyby złodzieja wyobrazić sobie teraz jako kudłatego kundla, to w tej chwili na pewno pochylałby przed nią głowę i nieśmiało merdał ogonem. Niestety jednak, człek miał charakter sprytnego ptaszyska, które potrafiło się podszywać... Choć dźwięk wody z impetem wpadającej do nocnika sprawiał niemały ból jego pęcherzowi, mężczyzna jakoś powstrzymał się przez zapaskudzeniem spodni, posłania i przy okazji zielarki. Po za tym w pewnym momencie zaczął się czuć tak, jakby był uczestnikiem jakiegoś pokręconego paradoksu... jakby trafił do alternatywnego świata, gdzie wszystko jest na opak. Nawet przyjrzał się uważnie dziewczynie spode łba, jakby w obawie że ta nieco ześwirowała. Nie wyglądało na to, żeby jej pusta główka uległa jakiemuś potwornemu wypadkowi. Może to było w dzieciństwie? Może to matka, jak ją zobaczyła z kocimi wąsami, to ze śmiechu upuściła, a podnosząc zahaczyła główką o kant stołu? Może dlatego zdecydowała się porzucić? Też by mi było głupio pokazywać się z kimś tak... nietypowym... Jego mniemania o chorobie psychicznej polimorfki nie poprawił moment, gdy dziewka zdecydowała się wygodnie ułożyć na jego klacie.
- Hymm? Spacer po mieście? Brzmi miło... W normalnych okolicznościach bardzo chętnie bym się na to zgodził, lecz niestety w chwili obecnej nie mam takiej możliwości. Dosłownie... mam związane ręce - nawet uśmiechnął się do niej przepraszająco i niemrawo pomachał do niej łapkami, gdyż tylko na to pozwalały mu więzy. Niestety jednak, poszkodowana nie doceniła tego gestu, po raz kolejny czając się na jego przyrodzenie. Drań skrzywił się przy tym znacznie, ale że miał gadane, to podjął się kolejnej rozpaczliwej próby pertraktowania ze świruską.
- Słońce, błagam! Wiem, że masz do mnie wiele pytań i przysięgam! Odpowiem ci na nie wszystkie, dogłębnie wyczerpując temat! Tylko do licha ciężkiego, jak się zaraz nie odleje to zapachu szczyn przez kolejny tydzień nie pozbędziesz się nie tylko z reki, ale i całej reszty. Serio chcesz to potem zlizywać po kociemu?! Wiem, ze nie możesz mnie rozwiązać, ale jak podstawisz nocnik i przytrzymasz, to będę ci wielce zobowiązany...
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeWto Mar 01, 2016 7:56 am

Szafir wstała powoli ze swojego miejsca i przez dłuższą chwilę po prostu przyglądała się Gawronowi, potem posłaniu, wreszcie rozejrzała się po stryszku.
- Masz szczęście, że lubię tą pościel, a nie mam pewności, czy będziesz jeszcze miał okazję przynieść nową. I że naprawdę nie mam ochoty się nad tobą znęcać. - Stwierdziła wreszcie, biorąc się za ściągnięcie z jeńca spodni. W pewnym momencie klepnęła go w pośladek, sygnalizując, że ma unieść biodra do góry. Gdyby nie była asystentką znachorki, która często wysyłała ją do równie uwłaczających zadań, najpewniej dziewczyna miałaby spore opory przed pomaganiem związanemu w opróżnieniu pęcherza. Po prawdzie jej pacjenci zwykle potrzebowali takiej asysty z powodu niemocy związanej z chorobą, rzadko ze względu na dłuższe unieruchomienie sznurami, choć i tacy się zdarzali.
- Dobry chłopiec. - Mruknęła, podsunąwszy złodziejowi nocnik. Sama zielarka wydawała się zamyślona i nieobecna. - Powinnam cię wykastrować. Moja pani mnie nie przyjmie. Zwłaszcza, że nie wiadomo, czy nie będzie konsekwencji twojego oszukiwania mnie.
Kotka westchnęła ciężko, wstając z łóżka, gdy skrępowany nieszczęśnik miał już o jedno zmartwienie mniej. Nocnik opróżniła, oczywiście, za okno. Dodatkowo zwyczajem przejętym od Rooka, trzasnęła okiennicami, urywając w połowie czyjś wrzask sugerujący, czym parała się jej matka. Przez kilka uderzeń serca dziewczyna gapiła się gdzieś w przestrzeń.
- Nie nadaję się do miasta. Sama tu nie przeżyję. - Stwierdziła oczywistość, po czym obróciła się i spojrzała na swojego jeńca. - Może powinnam cię uwolnić i dać się zatłuc? Czarownica mnie nie przyjmie, nie z ryzykiem brzucha. Chyba, że...
Oczy zmiennokształtnej rozbłysły nagle, pod wpływem zdecydowanie chorego pomysłu. Postawiła nocnik na podłodze i szybkim krokiem podeszła do posłania, gdzie zaczęła bez jakiegokolwiek wyjaśnienia rozbierać złodziejaszka. Następnie zaczęła oglądać go dokładnie, poczynając od podwinięcia mu górnej wargi, by sprawdzić stan zębów.
- To twój szczęśliwy dzień, Kochanie! Znaczy prawie. Widzisz, jak odchowam bękarty na tyle, żeby były przydatne, moja pani pozwoli mi zostać. A uwierz, kilka zmiennokształtnych gówniarzy zawsze znajdzie jakieś zastosowanie. Muszę się tylko upewnić, że zajdę w tą cholerną ciążę. Więc nic się nie bój, krzywdy ci nie zrobię. Popatrzę teraz tylko, czy aby na pewno jesteś zdrowy, bo silny to wiem. Jeśli tak, to trochę tu sobie poleżysz. Ale uwolnię cię, jak tylko będę miała pewność. Zapasów jeszcze odrobinę jest... w najlepszym przypadku pobędziesz tu tylko z miesiąc, dwa... co ty na to? - Szafir szczebiotała tak radośnie, że z całą pewnością ostatnie wydarzenia wpłynęły negatywnie na jej stabilność emocjonalną. A przy tym metodycznie badała unieruchomionego Gawrona. Z wprawą obejrzała nawet jego klejnoty rodowe, mamrocząc do siebie jakieś uwagi.
- I rozumiesz, że nie mogę cię uwolnić, bo ci nie ufam, prawda? Nie będziesz miał mi chyba tego za złe? - Przy ostatnim pytaniu pozwoliła sobie pstryknąć lekko palcami w jedno z jąder, mężczyzny, przyglądając się reakcji. To akurat z badaniem nie miało nic wspólnego. Po prostu miała ochotę być odrobinę złośliwa.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeWto Mar 01, 2016 9:11 pm

Gdy Szafir przyglądała mu się uważnie z góry, człek miał wrażenie że lwia część jego twarzy pokrywa się nieprzyjemnym karmazynem wstydu. Był jednak zadowolony z faktu, że mimo wszystko jego kotka poszła po rozum do głowy i chce go uwolnić... Zaraz! Ona wcale nie chciała go uwolnić! Ta kretynka rzeczywiście chciała mu pomóc zgodnie z sugestią, którą poczynił. Rook aż głośno zgrzytnął zębami, lecz nie bronił się przez poniżającym zdejmowaniu mu gaci z tyłka. Nie było w tym żadnego sensu, choć jego oczy chciały w tym czasie zgnieść zielarkę niczym natrętnego karalucha.
- Emm... Mogłabyś się odwrócić? Halo, trochę się krępuję... Proszę? - mruknął iście niewyraźnie i z pełną kurtuazją w głosie. Polimorfka była jednak bezlitosna i nawet z mroźnym chłodem w głosie zagroziła mu urżnięciem jaj! Nie chcąc ryzykować takiej właśnie sytuacji, złodziej po raz kolejny tego dnia z premedytacją przemilczał fakt potencjalnego ojcostwa, twierdząc że na ewentualne kwestie dziedziczenia przyjdzie czas później... Oczywiście robiąc to niemo, jako że niezwykle bał się reakcji dziewczęcia, które już od ładnych paru minut uznawał z niepoczytalne, groźne dla siebie i najbliższego otoczenia... No i zwłaszcza dla niego! Na szczęście jednak blondyneczka chwilowo straciła nim zainteresowanie, starając się pozbyć zawartości nocnika. Zabawnie było obserwować, jak niewielkie dziewczątko z trudem stara się doskoczyć do okiennicy, która znajdowała się dość wysoko nad podłogą... no, a raczej zabawnie by było, gdyby tylko nie był przywiązany do madejowego łoża, oraz skazany na litość jakiejś wariatki. Kibicował jednak, by zawartość naczynia wylała sobie na twarz, co konkretnie poprawiłoby mu humor. Nieszczęśliwie, tak się jednak nie stało, a zmiennokształtna po raz kolejny skierowała swoje cudne oczęta na swego więźnia... i tylko szkoda, ze wyglądała wtedy na nieco bardziej wkurzoną, niż jeszcze minutę temu...
Nie zrobię ci krzywdy... Przysięgam..Jejku, no weź! Wypuść mnie wreszcie! To przestaje być zabawne! - wyrzucił z siebie nagle, wraz z kolejną narastającą w jego umyśle paniką, przeczuwając w ten czas jeno najgorsze... I już po pierwszych słowach swej kochanki wiedział, ze niewiele się pomylił. Teraz to już nie chodziło tylko o honor, dumę i uprzedzenie... Tu chodziło o jego życie! Dlatego też Gawron zaczął szarpać się jak szalony, starając się wyrwać swoje dłonie z okowów sadystycznej perwersji Szafir. Krew zbierała się na jego nadgarstkach, by następnie strumieniami spłynąć łokciom mężczyzny. Tam zaś odrywała się od jego skóry, by rzęsiście skraplając pościel intensywnym karmazynem. Człek jednak niewiele sobie robił z bólu, cały czas próbując się wyrwać i przy okazji boleśnie zdzierając sobie skórę z przedramion....
- Weź kurwa nie żartuj! Co ja Ci kurwa zrobiłem, co?! Ogarnij się! – zawył, starając się nie dopuścić kontynuowania uwłaczającego badania. Nie, żeby miał coś do propozycji swego porytego pupila. Ba, nie przeszkadzałoby mu nawet pełnienie roli rozpłodowego ogiera i w sumie całkiem chętnie podjąłby zostania jej osobistą sunią, ale myśl o tym, że w tak upokarzający sposób miałby spędzić najbliższe dwa miesiące? Była nie do zniesieniaA Nie wzruszona jego szarpaniną zielarka, cały czas jednak ciągnęła testy, przesadzając niejeden tylko raz.
– ARGH! - krzyknął z bólu, gdy palec sadystki z mocą zahaczył o jego jądro. Całe ciało mężczyzny wygięło się w łuk, gdy przeszedł przez nie bolesny prąd, porównywalny dlań z mocą samego pioruna.
– Przestań, kurwa, PRZESTAŃ! Wypuść mnie! Wydupczę cię, jak tylko będziesz chciała! Dam ci tyle bachorów, ile tyko zdołasz począć, tylko mnie kurwa rozwiąż!
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeWto Mar 01, 2016 9:43 pm

- Nie drzyj się tak, mam dobry słuch. - Dziewczyna mruknęła, nie przerywając badania. - Zastanówmy, się, co też mogłeś mi zrobić...
Zielarka udała zamyślenie, po czym znów ułożyła dłoń tak, jakby zamierzała pstryknąć swojego jeńca. Zanim to zrobiła, spojrzała mu jednak w oczy. Natychmiast jej uwagę przyciągnęły czerwone strużki na jego przedramionach. Na ten widok jej własne ślepia pociemniały i stanęła u wezgłowia łóżka. Rozwścieczona chwyciła go dłonią za brodę i zaczęła zwyczajnie wrzeszczeć prosto w jego twarz.
- Nie szarp się ty tania męska dziwko! Nie zamierzam cię znowu opatrywać, idioto! - Z jakiegoś powodu świadomość, że złodziej okaleczył się przez nią, wywołała u zmiennokształtnej napad furii. Blondynka warknęła wręcz przez zaciśnięte zęby i odeszła od łóżka swojej ofiary, by zniknąć gdzieś w labiryncie mebli. Wróciła po chwili z czystymi szmatkami i wielgachnym nożem Gawrona w dłoni. Przez kilka uderzeń serca stała po prostu w cieniu i patrzyła spode łba na unieruchomionego mężczyznę. Gdy wreszcie ruszyła się z miejsca, podeszła szybkim, zdecydowanym krokiem do posłania i usiadła na jego brzegu.
- Niechby cię szlag trafił. - Uprzejmie pożyczyła niedawnemu kochankowi, kładąc prowizoryczne bandaże na swoich kolanach. Potem pochyliła się nad nim, sięgając dłonią uzbrojoną w nóż do nadgarstka ręki, która była dalej od niej. Tyle dobrze, że Rook trzymał swoje bronie ostre, więc bez większych problemów Szafir przecięła sznur. Nie czekała, aż mężczyzna zorientuje się, co się działo, tylko uwolniła również jego drugą rękę, którą z resztą natychmiast chwyciła mocno, tuż pod skaleczeniem. Ostrze położyła na łóżku, obok siebie i uniosła nadgarstek złodzieja bliżej swojej twarzy, żeby lepiej widzieć węzeł, który zaczęła rozwiązywać. Spojrzała przy tym na łotrzyka w taki sposób, że nie mógł mieć wątpliwości. Kotka wiedziała, że pożałuje tej decyzji i zaakceptowała konsekwencje. Nie przeszkadzało jej to jednak w podjęciu próby opatrzenia ran powstałych od więzów.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeWto Mar 01, 2016 11:59 pm

… Ran powstałych może i od więzów, ale tylko i wyłącznie przez głupotę łotrzyka. Być może to właśnie dlatego Rook nie nie śmiał odszczeknąć swej sadystycznej kocicy, w odpowiedzi na zarzut bycia idiotą. Taniej męskiej dziwki nawet nie skomentował, bo w sumie to nie było o czym mówić, ale zaiste uciekł przed nią wzrokiem gdzieś w bliżej nie określony punkt. Dziewka zaskoczyła go po raz kolejny, gdy po jakimś czasie powróciła na łoże z nożem i bandażami.
- Szlag jasny trafił, krew nagła zalała, tak, wiem. Nie ty pierwsza i zapewne nie ostatnia - odpowiedział jej zaskakująco wesoło, choć chwilę potem skrzywił się na ból głowy, której zawartość chciał mu rozbełtać kac. Nie przeszkadzało mu to jednak w cieszeniu się faktem, że dziewczę wreszcie zlitowało się (lub poszło po rozum do głowy, kto wie?) i uwolniło go z pęt. W zamian za to, złoczyńca grzecznie trzymał wyciągnięte przed siebie dłonie, wyglądając przy tym trochę jak konował tuż po umyciu rąk, a przed przystąpieniem do żmudnego procesu łatania nieszczęśnika - który miał tego pecha trafić na stół - czekając aż woda sama z nich ścieknie. Zabieg, jakim uraczyła go zmiennokształtna, zniósł w zupełnym milczeniu, z głową smętnie zwisającą na ramieniu i przymkniętymi oczyma. Uśmiechał się jednak leciutko, więc śmiało można było nazwać go dzielnym pacjentem... choć uśmiech ten równie dobrze mógł być spowodowany pewnością że najbliższych dwóch miesięcy nie będzie musiał spędzić przykuty do łóżka. Jasna cholera! Nie wiedziałem, że igraszki w łóżku mogą być takie niebezpieczne! Gdyby ktoś jeszcze wczoraj powiedział mi, że za całe złoto świata nie zgodziłbym spędzić z taką pięknością nocy, ciągle umilając sobie czas baraszkowaniem, to bym go wyśmiał, a tu proszę...
Gdy zielarka skończyła już swą powinność i oba nadgarstki łajdaka zostały naznaczone grubą warstwą tkaniny, ten uśmiechnął się do niej słodko, jakby w ten sposób chcąc wyrazić swą wdzięczność za pomoc.
- Bardzo ci dziękuję, śliczna panienko! – zagruchał przyjaźnie, nie przestając się dziwnie uśmiechać. Trudno nie było poznać że to jakiś teatrzyk, choć równie ciężko było się oprzeć wrażeniu, że łotr nie zachowuje w pełni władzy umysłowej.
On sam następnie spojrzał ze zdziwieniem na swoje dłonie, kręcąc nimi to w lewo, to w prawo. To dziwne, lecz czuł się trochę tak, jakby ktoś urąbał mu je i w zamian wstawił śmieszne, gumowe przeszczepy. Mimo nieprzyjemnego mrowienia, Gawron kontynuował to do czasu, aż nie odzyskał czucia choć po części. Wtedy to szybko dorwał się do sznura pętającego mu obie nogi, z którym uporał się jak za sprawą magii. Dosłownie, zajęło mu może z dziesięć sekund, żeby się uwolnić. Co by więc się stało, gdyby miał w pełni sprawne dłonie? Ach, jaki on masaż mógłby wykonać! Watażka jednak pokornie usiadł na posłaniu, krzyżując pod sobą obie nogi, a następnie oburącz chwycił i przyciągnął sobie do twarzy lewą stopę, by następnie... powąchać. Obie stopy miał sine, tak samo zresztą jak dłonie, choć z tymi tymi drugimi było ciut lepiej, odkąd zaczął nimi poruszać. Rook przez chwilę badał kończynę, a następnie spojrzał na swą niedawną kochankę w stylu jak mi zgniją i trzeba będzie upierdolić, to ty mi za to zapłacisz... I to własną dupą, lecz żadna  z tych myśli nie opuściła jego ust. Po rozmasowaniu nóg przesunął się na krawędź łózka – tą niezapaskudzoną wymiocinami – i na próbę postawił stopy na podłodze. Gdy świat się z tego powodu nie skończył, mężczyzna z wolna wstał czując przy tym kolejne fale mrowienia, atakujące zaciekle jego nogi aż do pachwin. Jak pijany przeszedł parę kroków, a jego celem była szuflada w biurka. Otwarł ją i zaczął grzebać, by następnie wydobyć zeń niewielki, aksamitny woreczek koloru czerni. Z niego wysypał sobie białego proszku na wierzch dłoni, a następnie bez zastanowienia wciągnął nosem.
- Nie patrz na mnie z takim niesmakiem! To tylko środek przeciwbólowy na głowę! Na kaca! -  mruknął gorzko, choć błogi wyraz twarzy mówił o czymś kompletnie innym. Po za tym skoro miał coś takiego, to czemu nie poratował swej uroczej dziewuszki, kiedy praktycznie zdychała wpierw z powodu kaca, a następnie krwawienia miesięcznego? Ach, ależ on był niedobry.
-  Posłuchaj... - zaczął jakieś pięć minut później, swobodnie przysiadając na skraju łóżka, tuż przy polimorfce. Uśmiechał się przy tym jak pierdolony domokrążca, który koniecznie chce wcisnąć komuś najnowszy krzyk mody -zapachowe pachnidło do kąpieli.
- Świetnie się spisałaś i jestem z ciebie bardzo dumny - zaszczebiotał, kładąc dłoń na jej główce – dobra dziewczynka! Grzeczna! – kolejne słowa przeplatały się z pieszczotą w stylu głaskanie puchatego kota. Łajdak uśmiechał się przy tym głupkowato i przyglądał się dziewce spod półprzymkniętych powiek.
- Po za tym... - dodał po chwili i w jednym momencie jego głos stał się zimny, a atmosfera tak gęsta, by móc kroić ją nożem. W tym samym czasie jego dłoń powoli ześlizgnęła się na ramię blondyneczki, zaciskając się na nim w stalowym uścisku.
- Spokojnie... nie zabiję cię - ogłosił, widząc jak mimowolnie się wzdrygnęła - Nie zrobię tego tylko dlatego, że mi zaimponowałaś... Nie spierdol tego, dziewczyno! Musimy sobie jednak poważnie porozmawiać - na jeden moment kciuk sadysty wpił się w zagłębienie obojczyka kotki, powodując przy tym nieznośny dyskomfort. Nie było to bolesne, lecz znacznie bardziej uwierało, niż razy jakimi doświadczał wczorajszego wieczora jej kręgosłup. Co jednak ważniejsze, wzrok Gawrona i jego zacięta mina mówiły, że ten nie żartuje. W następnej chwili pchnął ją bezpardonowo na łózko i nad nią zawisnął, mimowolnie przypominając dziewce o minionym śnie. A nawet mimo że na niej nie legł, Szafir wiedziała do czego mogła doprowadzić ta sytuacja, jeśli tylko jej opiekun będzie miał na to chęć i ochotę...
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeSro Mar 02, 2016 8:55 am

Szafir, szczerze powiedziawszy, nie sądziła, że uda jej się opatrzyć nadgarstki łotrzyka. Spodziewała się raczej, że ten chwyci ją mocno za kark i sprowadzi do parteru, gdy tylko przecięła więzy. Co chwilę zerkała na Gawrona kątem oka, ciekawa, kiedy przestanie sprawiać pozory i zaatakuje. Co do tego ostatniego, miała absolutną pewność, że nastąpi.
Wiedziała, że powinna wstać i uciekać, albo chociaż się schować, dopóki złodziej nie odzyskał w pełni czucia. Ale była chwilowo w stanie takiej apatii i pogodzenia z losem, że tylko siedziała w miejscu i gapiła się przed siebie, mnąc w palcach rąbek spódniczki. Jakiekolwiek zainteresowanie okazała dopiero, gdy mężczyzna pojawił się w jej polu widzenia, zmierzając do biurka. Przechyliła nawet głowę na ramię i uniosła brew, obserwując, jak ten szprycuje się jakimś proszkiem.
Na ból głowy? Jasne... uwierzę w to, jak mi ogon w ludzkiej postaci urośnie i zostanie.
Dziewczyna szybko przestała przejmować się Rookiem i jego preferowaną metodą naćpania się. Zamiast tego przeniosła wzrok na swoje dłonie, które teraz zajęte były skubaniem końcówek włosów. Spojrzała znów na swojego "pana", gdy ten usiadł obok niej i zaczął mówić. Zielarka miała dość silne wątpliwości, czy aby wszystko było z nim w porządku, gdy powiedział, jak był z niej dumny. Nie przeszkadzała w głaskaniu jej, sama nie wiedziała, czy to z powodu apatii, czy dlatego, że brakowało jej czegoś takiego.
Syknęła i spróbowała poderwać się z miejsca dopiero poczuwszy palce zaciskające się na ramieniu. Wtedy dotarło do niej, że powinna była uciekać, jak tylko przecięła liny. Albo nie uwalniać rzezimieszka. Popchnięta na łóżko przez chwilkę wyglądała jak zaszczute zwierzę i chciała spróbować jeszcze przeturlać się w bok i dać nogę. Nie zdążyła jednak i zamarła, wystraszona, widząc nad sobą sylwetkę złodzieja.
- O czym chcesz rozmawiać? - Zapytała cicho, przełknąwszy ślinę. Bardzo szybko doszła do wniosku, że nie powinna tak łatwo oddać pola i podparła się na łokciach, by nie leżeć w pozycji świadczącej o całkowitym zdominowaniu. - Masz rację. Musimy porozmawiać. Oszukałeś mnie. I, Gawron, na wszystkich bogów, ja naprawdę mogę zajść w ciążę, a nie chcę tego. Jestem przerażona, rozumiesz?
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeSob Mar 05, 2016 4:47 pm

Mężczyzna okazał się być bezlitosny i nie pozwolił Szafir przeciwstawiać mu się zbyt długo. Z łatwością zmusił ją, by ponownie legła pod swym panem, nie wykorzystując w tym celu zbyt wiele siły. Zwyczajnie wpił paluch jeszcze głębiej w miękkie ciałko dziewczęcia, całkowicie odbierając jej chęć do siłowania się z o wiele cięższym od niej człekiem. Zawisł nad nią na odległość wyprostowanej ręki, na której się pewnie wspierał. W tym celu ułożył dłoń tuż obok jej głowy, co wraz ze świdrującym jej oczy wzrokiem, jeszcze bardziej wzmogło poczucie przytłoczenia i zaszczucia.
- Tak! Zdaję sobie z tego sprawę! - warknął na bidulę złowrogo, nieświadomie szczerząc przy tym zębiska – Być może cię to zaskoczy, ale doskonale wiem, skąd się biorą dzieci, więc nie czyń mi tu takich farmazonów. Naprawdę ci się wydaje, że ktoś taki jak ja by się tym przejął? Pomyśl przez chwilę, ile bękartów mogę mieć już na koncie? Widzisz je gdzieś tutaj? Więc zastanów się, dlaczego to właśnie z naszymi miało być inaczej! - Gawron był świadom, że jego słowa mocno ranią dziewczynę i mówił to wszystko po to, żeby zniszczyć tę jej dumę. Jeśli chciała jego opieki, musiała ładnie poprosić zamiast zachowywać się jak jakaś rozpieszczona damulka. Choć nadal był bardzo blady, a twarz miał jak z kamienia, oczy wyraźnie zdradzały jak bliski popadnięcia jest w zimną furię. Jego dłoń płynnie prześlizgnęła się z ramienia na szyję zielarki i choć nie zacisnęła się tam w żelaznym uścisku, jasnym było że Rook w każdej chwili mógł pozbawić ją życia. Ba, ze swą siłą mógł jej nawet skręcić kark, albo wyrwać krtań, lecz nic nie zapowiadało, by miał zamiar tak szybko ją wykończyć. Jego wzrok zwiastował raczej wiele długich godzin tortur, po których blondyneczka będzie wręcz błagać go o litość i skrócenie cierpienia. Będzie prosić się o śmierć... Nie, o śmierć prosiła się w momencie, gdy bez litości znęcała się nad związanym łotrzykiem. Teraz zaś dostanie to, na co sobie zasłużyła... i to z nawiązką... A przynajmniej tyle zdołała wyczytać z twarzy oprawcy.
– Meh... Co w tobie takie, że ja cię tak lubię? - zapytał nieoczekiwanie, a barwa jego głosu niczym przebiśnieg wyrastający z warstwy śniegu, ciepłem przebiła się z pośród wcześniejszego gniewu. Zaraz potem nawet uśmiechnął się niemrawo, by następnie leniwie ułożyć się na boku, tuż przy przemienionej.  Cały czas bacznie ją obserwował, mimo że na sam koniec mógł patrzeć jeno na boczny profil twarzy swej kochanki. Nie zmusił jej jednak do tego, by odwróciła głowę, a nawet wycofał rękę do siebie, w ten sposób zupełnie ograniczając kontakt cielesny. Szafir była wolna i w każdej chwili mogła uciec... no, albo spróbować uciec. Niewiadomym było, jakby na to zareagował łajdak, choć z obecnej pozycji nie miał zbyt wiele możliwości, by agresywnie zareagować. Chwilę potem nieśmiało wsunął dłoń w dłoń kobiety i serdecznie uścisnął, jakby ten prosty gest miał przekazać uczucia, których mężczyzna nie był w stanie wypowiedzieć na głos. Przez chwilę trwali tak w milczeniu, a po paru minutach człowiek wreszcie odezwał się ponownie.
– Pamiętasz jeszcze, jak to było gdy pierwszy raz cię spotkałem? Po zmroku siedziałaś w kociej postaci pod drzwiami jakiejś podrzędnej tawerny. Brudna, wygłodzona... zmarznięta. Pamiętam jeszcze, jak pierwszy raz wziąłem cię wtedy na ręce. Mimo, że jak na kota jesteś dość spora, byłaś taka lekka... Moje dłonie z łatwością były w stanie policzyć żebra pod skórą. Zrobiło mi się cię tak bardzo żal i choć to był zwykły kaprys, postanowiłem zabrać cię do środka... drżałaś z zimna i nie miałaś nawet siły, żeby zaprotestować, gdy wciskałem cię pod płaszcz... Pomyślałem wtedy, że masz wiele szczęścia. Gdyby złapało cię jakieś biedne dziecię ulicy, mogłabyś zostać zjedzona. Nieraz już to widziałem... nieraz jadałem gorsze rzeczy, żeby przeżyć. Kot dla nas, porzuconych sierot, jest niczym rarytas. Dlatego wszystkie sierściuchy w Byakko nauczyły się już unikać ludzi... A ty siedziałaś tam taka biedna, nieświadoma zagrożenia... i już chwilę potem pokazałaś pazurki... heh, pamiętam jak mnie to bawiło, gdy łapą biłaś mnie, żebym choć trochę cię podkarmił... Mówisz, że obiecałem się tobą zająć i to zrobiłem. Karmiłem cię. Dałem ci miejsce, gdzie w spokoju mogłaś wyleczyć nogi, a nawet przyniosłem ci strój, który umożliwiłby ci się wtopienie w tłum mieszkańców... A ty nie okazałaś ani krzty wdzięczności. W każdej chwili mogłaś stąd odejść, lecz mimo że nic ci już nie dolegało, ty nadal wykorzystywałaś fakt, że ktoś przynosi ci jedzenie. Nawet miałaś czelność ukrywać to, że już się wykurowałaś. Myślałaś że mnie wykorzystujesz, a tak naprawdę uzależniłaś się ode mnie... jak więc chcesz sobie poradzić z bachorami beze mnie, co? Wiem, że uważasz mnie za podleca najgorszego sortu, ale...Myślisz, że każdy jest taki miły, jak ja? Na ulicach panują proste zasady... Wykorzystaj, zanim zostaniesz wykorzystany. Zabij, zanim ktoś zabije ciebie. Nie ma tu miejsca na łaskę i sentymenty, a ludzie są tak podli, by wbić nóż w bebechy za oberżniętego miedziaka... Wiem to, bo sam zabijałem za mniej, choć nie jestem z tego dumny... - Gawron wreszcie umilkł i tylko wgapiał w kotkę przekrwione oczy. Po minucie, czy dwóch, przymknął jej jednak i przewrócił się na plecy, wystawiając twarz na działanie promieni słonecznych. Nie puścił jednak jej dłoni, czule wręcz głaskając ją po dłoni.
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeSob Mar 05, 2016 6:16 pm

Jeśli Gawron chciał przestraszyć swoją kotkę, szło mu to koncertowo. Gdyby nie to, że zawisł nad nią, ograniczając ruchy, najpewniej zwinęłaby się w kłębek i piszczała z przerażenia, lub wręcz płakała. Ale w obecnej sytuacji mogła tylko patrzeć na agresora i zastanawiać się, w którym momencie wścieknie się na tyle, aby ją zabić, albo chociaż solidnie poturbować.
Nagła zmiana nastawienia łotrzyka zaskoczyła ją na tyle, że przyglądała mu się z czymś na kształt zainteresowania. Słuchała jego wywodu w milczeniu, bezwiednie przyznając w myślach rację złodziejowi. Gapiła się przy tym w sufit i tylko czasem zerkała kątem oka na swojego "pana". Chyba zwyczajnie bała się, że zobaczy w jego oczach drwinę, kontrastującą z łagodnym tonem głosu. Gdy mężczyzna przewrócił się na plecy, zielarka odczekała jeszcze chwilę, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. W pewnej chwili wysunęła dłoń z ręki Rooka, co ten mógł odczytać jako oznakę niechęci do jego osoby. Jednak zaraz potem blondyneczka ułożyła się na boku, policzek opierając o jego pierś.
- Masz rację. Przygarnąłeś mnie. I potrzebuję cię. A ja okazywałam trochę mało wdzięczności. - Mruknęła po paru minutach milczenia. Niechętnie potwierdzała słowa człowieka, ale było w nich za wiele prawdy, aby nie mogła tego zrobić. - Przecież tylko cię opatrywałam nawet, jak przyszedłeś tylko z durnym siniakiem. No i pozwalałam ci ogrzewać się o mnie, a jest tu pieruńsko zimno. I słuchałam się ciebie. Kiedy się poznaliśmy... tego dnia groziłeś mi nożem. I napoiłeś zatrutym winem. Próbowałeś wykorzystać.
Dziewczyna bardzo starała się, aby głos jej nie zadrżał. Cały czas leżała też wtulona w złodziejaszka. Gawron mógł więc poczuć, jak na jego koszuli pojawiły się drobne plamki wilgoci na wysokości oczu zmiennokształtnej.
- Choćbyś wyciągnął mnie z gara jakiejś biednej sierotki nie dało ci to prawa, żeby przymuszać mnie siłą. Ani oszukać. - Kotka uniosła się i spojrzała z góry na skacowanego łotra. - Więc pozwól, że spytam... dlaczego to zrobiłeś?! I teraz jeszcze chcesz stwierdzić, że twoje bękarty cię nie obchodzą i mam sobie radzić sama, tak?!
Bez żadnego ostrzeżenia dziewczyna zaczęła krzyczeć, co jakiś czas podkreślając swoje słowa uderzeniem otwartej dłoni w mostek złoczyńcy. Kiedy skończyła, była tak wściekła, że bezmyślnie splunęła na jego twarz i zerwała się z miejsca, zdecydowana wdrapać się na jakąś szafę, gdzie miałaby spokój, albo wyleźć przez okno na dach, aby pobyć trochę w samotności.
Powrót do góry Go down
Rook


Rook


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Mar 06, 2016 1:39 am

- Gdzie, kurwo?! - wymsknęło mu się niewinnie, gdy brutalnym chwytem złapał kotkę za włosy tuż u nasady.  Co prawda nie szarpnął zań i nie zmusił biedaczki, by ponownie się położyła, ale też nie pozwolił jej na ucieczkę. Co więcej, zaraz po tym sam podniósł się do pozycji siedzącej i  bezpardonowo przysunął sobie dziewczę przed twarz, sekundę wcześniej ścierając ze swojej flegmę. Nie wypuszczając jej włosów z garści, Rook drugą ręką chwycił swą kochankę za brodę i skierował jej głowę w taki sposób, by patrzyła wprost w jego oczy. Dla zielarki, która zatrzyma została w połowie zrywania się łóżka, była to niezwykle niewygodna pozycja, podczas której ni to siedziała na jednej nodze, a ni to klęczała tyłem do swego oprawcy. Łajdak był jednak nieustępliwy.
- I jeszcze masz czelność pytać?! Dlaczego?! Dla srego, kurwa! Doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, jak na ciebie reaguję! Widziałaś to na własne oczy, a mimo to ciągle mnie prowokowałaś! Ciągle zbliżałaś się do mnie i kusiłaś, a jak tylko robiło się poważnie to wycofywałaś się z podkulonym ogonem! Sama sobie jesteś winna, że do tego doszło i dobrze o tym wiesz. Może i nie jestem najlepszym człowiekiem pod słońcem, ale się przynajmniej starałem. Byłem cierpliwy, bogowie mi świadkiem. Choć kosztowało mnie to bardzo wiele, czasem zbyt wiele... Udawałem jednak, ze nie widzę, jak się ze mną bawisz. Unikałem cię jak ognia, bo nie chciałem ci zrobić krzywdy. Wczoraj jednak w końcu dopięłaś swego... gratuluję, kurwa! Gratuluję! - choć na nią nie krzyczał, ton głosu mężczyzny nie pozostawiał żadnych złudzeń iż ten jest na nią wściekły. Był tym tak przejęty, że nawet nie kontrolował tchu, którego gorąc owiewał lewy policzek przemienionej. Po swojej tyradzie wreszcie umilkł i tylko wpatrywał się w swego pupila miażdżącym wzrokiem, a na jeden moment odepchnął ją od siebie. Zrobił to z taką siłą i z taką furią, że kobieta bezwładnie opadła na wznak, na szczęście dla niej, wciąż na siennik. W tym czasie, gdy ona wciąż gramoliła się pośród pościeli, złodziej usiadł na skraju, a następnie poderwał się na równe nogi i przemierzył dobrych kilka metrów pomieszczenia. W pewnej chwili nagle się zatrzymał się dosłownie w taki sposób, jakby go coś zmroziło. Obrócił się prędko i niczym rozsierdzony byk, ponownie zaszarżował na łóżko. Wyglądało na to, że drań planuje spróbować staranować dziewczynę wraz z meblem, ale on tylko przystanął tuż przy niej i oskarżycielsko wskazał na nią palcem.
– I nie waż się mówić, że cię wykorzystałem! Chciałaś tego i nawet nie za specjalnie się broniłaś. Nawet więcej, dałaś wiele od siebie! Tylko potem nagle zaczęłaś zgrywać jakąś wielką damulkę, co mnie rozsierdziło! Myślisz, że mnie się to podoba? Myślisz że nie wolałbym cię po prostu wydupczyć i kazać spadać? Chciałem tak zrobić! Bogowie, naprawdę chciałem... I to już dawno temu. Ale się powstrzymywałem, bo... bo nie chciałem cię stracić... - pod sam koniec ręce mężczyzny bezwolnie opadły wzdłuż jego ciała, jakby ten załamał się na samą myśl o tym, do czego właśnie się przyznał. Tak też załamał się jego głos w końcowym fragmencie wypowiedzi.
- Ja... lubię cię... I nie chcę, żebyś odchodziła... To dlatego wściekłem się, gdy myślałem że uciekłaś. Po prostu nie jestem najlepszy w te klocki... nigdy nie byłem - cóż, nie było nic dziwnego w tym, ze złodziej niezbyt nadawał się do stworzenia czegoś choćby na kształt zażyłości. Ciągle balansując na krawędzi życia ze śmiercią, nie przywiązywał zbytnio wagi do tych, z którymi się wiązał. Jego związki zaczynały się burzliwie i kończyły równie szybko, nie pozostawiając po sobie ani śladu w pamięci. Liczyła się tylko przyjemność i chwila zapomnienia, po której często wykorzystywał drugą osobę do własnych celów. Wytchnienie tak różne od zgnilizny tego miasta i szybki do niego powrót.
- Tak, czy inaczej... To twoja wina i nie mam zamiaru brać za to odpowiedzialności! Było się nie łasić – warknął groźnie, jakby dla zatarcia słów, które niesfornie wymsknęły się z jego ust, lecz w jego tonie już nie było tego przekonania. Blondyneczka nie mogła też dostrzec tego groźnego błysku w oku. Rook wahał się i łatwo to było wyczuć.
Powrót do góry Go down
Szafir


Szafir


Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitimeNie Mar 06, 2016 9:34 am

Jeśliby wziąć pod uwagę wszystkie razy, kiedy Szafir niedoceniła Gawrona i srogo przejechała się na własnej bezczelności, w plebiscycie na Najgłupszego Kota wygrałaby w cuglach w kategorii Nauka Na Własnych Błędach, Czy Raczej Jej Brak. Tym razem, jak zwykle, musiała siedzieć grzecznie i słuchać jego słów, unieruchomiona pewnym chwytem. Milczała nie tylko ze względu na jego wściekłość. Sama zielarka miała sporo do przemyślenia i nie wiedziałaby, jak odpowiedzieć łotrzykowi, choćby ten ją do tego zmuszał.
Ciśnięta na łóżko podziękowała w myślach wszelkim bogom, że nie wylądowała na podłodze, bo z pewnością zyskałaby parę siniaków, o ile nie złamałaby sobie jakiejś kości, gdyby uderzyła o jakiś mebel. Widząc zbliżającego się mężczyznę, podciągnęła szybko kolana pod brodę w jakimś bezsensownym odruchu obronnym. Siedziała tak, objąwszy nogi ramionami i słuchała kolejnych zarzutów. Wbijała przy tym spojrzenie oczu o pionowych źrenicach w złodzieja z typowo kocią miną, sugerującą całkowite niezrozumienie i nieobecność. Gdy skończył mówić, dziewczyna wsparła czoło na kolanie i trwała skulona przez dłuższą chwilę.
- Przymusiłeś mnie siłą, jak próbowałeś drugi raz. To bolało. Nie chcę, żebyś mnie kiedykolwiek jeszcze próbował krzywdzić. - Wymamrotała do siebie, nieszczególnie przejmując się, czy człowiek mógł ją usłyszeć. Właściwie dla jej dumy lepiej byłoby, gdyby tego nie zrobił. - Chcę zostać tu, ale nie chcę się bać. Nie wiedziałam, że cię prowokuję. Jestem kotem i jak kogoś lubię, to się łaszę. Myślałam, że nie wracasz całymi dniami, bo masz mnie dość i nie chcesz widzieć na oczy.
Zmiennokształtna zamilkła bez ostrzeżenia i wsunęła dłonie we włosy, próbując się uspokoić. W pewnej chwili spojrzała na Gawrona tak, jakby chciała poprosić, aby ten ją przytulił.
- Idź stąd, proszę. Wróć wieczorem. Muszę zaprać pościel. Albo ja pójdę, tylko nie zamykaj okna. - Blondynka rzuciła bez ostrzeżenia, starając się trzymać pewną siebie postawę. Usiłowała udowodnić, że była twardsza niż w rzeczywistości, choć jej wzrok doskonale ją zdradzał.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Poddasze - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Poddasze   Poddasze - Page 3 Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 

Poddasze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Byakko :: Byakko :: Centrum Miasta-